Naszym celem jest zebranie w jednym miejscu najnowszych wpisów z blogów poświęconych szeroko rozumianej tematyce nordyckiej.
W sobotę, 21 stycznia skrajnie prawicowy polityk i adwokat szwedzko-duńskiego pochodzenia Rasmus Paludan (ur. 1982) spalił Koran pod ambasadą Turcji w Sztokholmie. W 2022 jego partia Stram Kurs Sverige startowała po raz pierwszy w wyborach do Riksdagu. Zdobyła 156 głosów. Według agencji prasowej Reuters turecki minister spraw zagranicznych próbował powstrzymać jego demonstrację nalegając na jej […]
Artykuł Spalenie Koranu przez Paludana pochodzi z serwisu Szkice Nordyckie.
Proponujemy 3 terminy wycieczek: Terminy: 24 czerwiec- 15 lipiec 2023 rok (25,26,27,28 tydzień roku).- Lista ZAPISÓW ZAMKNIĘTA! 16 lipiec-05 sierpień…
Artykuł Jedź z nami kamperem do Norwegii pochodzi z serwisu NordSide.blog.
Zbliżający się koniec roku to jak zawsze pora podsumowań. I jak co roku to pora na odpowiedź na pytanie, czym w tym roku żyli Szwedzi i szwedzkie media oraz w jaki sposób znajduje to odzwierciedlenie w języku. Jak pewnie już wiecie, jestem "językowym nerdem" (språknörd), więc co roku z wypiekami na policzkach śledzę "listę nowych słów" (nyordslistan) przygotowywaną przez Radę Języka Szwedzkiego i czasopismo "Språktidningen". Zestawienie jest ciekawe nie tylko dla tych, którzy interesują się językiem szwedzkim - przypomina i pozwala uchwycić, co działo się w mijającym roku, bo to nie redakcja czy Rada ustalają odgórnie, co znajdzie się na liście, lecz trafiają na nią słowa, które wyłapano dzięki śledzeniu tego, co już się w języku dzieje.
Wpisy o listach z poprzednich lat przeczytacie Szwecjoblogu:
2021 * 2020 * 2019 * 2018 * 2017 * 2016 * 2015 * 2014 * 2013
Pełną bieżącą listę (35 słów i wyrażeń) znajdziecie na stronach "Språktidningen" i Rady Języka Szwedzkiego. Ja natomiast jak co roku przedstawiam moim zdaniem najbardziej interesujące przykłady. Co znajdujemy na liście w tym roku?
Jak być może pamiętacie, ostatnie listy zdominowały słowa związane z pandemią - mocno wpłynęła przecież na naszą rzeczywistość (wpływa w zasadzie aż do dziś), więc naturalna była potrzeba utworzenia pojęć czy haseł, by tę nową rzeczywistość uchwycić albo w jakiś sposób oswoić. Kryzysy, oddziałujące na różne sfery życia, także na język, widać też na tegorocznej liście. Można odnieść wrażenie, że wpisują się w naszą rzeczywistość na stałe, co wyraża pojęcie permakris, takie słowo-teleskop, oznaczające permanentny kryzys. Konsekwencjami inwazji na Ukrainę są Putinpriser, putinowskie (wyższe) ceny, energikrig, wojna energetyczna i energifattigdom, ubóstwo energetyczne. W tym roku mówiło się o inflacji, ale także o sytuacjach, kiedy inflacja wykorzystywana jest jako wymówka do nadmiernego podnoszenia cen - smygflation, wśligzująca się ukradkiem inflacja (angielskim odpowiednikiem jest greedflation).
Na liście znalazły się też pojęcia związane z nowymi teoriami, koncepcjami i publikacjami w dziedzinie np. ekonomii czy chemii: munkmodell, model obwarzanka, trafił do języka szwedzkiego dzięki książce Kate Raworth Ekonomia obwarzanka, a pojęcie "chemii kliknięć", klickkemi, upowszechniło się dzięki medialnym doniesieniom o tegorocznej Nagrodzie Nobla.
Jak co roku nie zabrakło słów związanych z szeroko pojętym klimatem i ochroną środowiska. W tym roku to między innymi dekarbonizacja (avkarbonisering), czyli odejście od paliw kopalnych, klimatbiljett, dosłownie "bilet klimatyczny" - subwencjonowany, tani bilet okresowy, który ma zachęcać do wybierania komunikacji publicznej i rezygnacji z samochodów; a także spökflyg, "lot widmo", odbywający się bez pasażerów, ale pozwalający na utrzymanie rozkładu odlotów i przylotów.
Ze szczególnym zainteresowaniem przyglądam się nowym określeniom osób: zawodów, zainteresowań, postaw i zachowań. W tym roku moją uwagę zwróciły słowa urbexare (urbexer, miejski eksplorator) i returmissbrukare (osoba, która systematycznie zamawia w sieci produkty, których nie ma zamiaru zatrzymać, dosłownie "nałogowy odsyłacz" - to chyba jeden z moich tegorocznych faworytów). Edgelord to prowokator, który chce być "fajny", ale obraża przy tym inne osoby (od angielskiego edgdy). W tej grupie ciekawym nowym językowym nabytkiem jest jeszcze dödsdoula, doula umierania, która pomaga w procesie odchodzenia, podobnie jak doula pomaga przy porodzie. Ze śmiercią wiąże się też pojęcie väntesorg, żałoba za życia, antycypowana żałoba - uczucia przeżywane w związku z nadchodzącą stratą kogoś bliskiego (np. z powodu choroby) - myślę, że można pozazdrościć szwedczyźnie tak zwięzłego określenia.
Na tegorocznej liście są też wyrażenia i słowa nacechowane bardziej pozytywnie, np. ha dagen, dosłownie: mieć swój dzień, być w dobrej formie, czy brösta - brać na siebie odpowiedzialność, tak jakby "brać na klatę" (od en bröst - klatka piersiowa) - ten czasownik był wcześniej używany potocznie, także w kręgach przestępczych, teraz trafił do języka ogólnego.
I na koniec zostawiam kilka smaczków, które mogą Was zainteresować. Na początek epadunk - głośna muzyka kojarzona z tzw. "EPA-traktorami" (takie "umcy-umcy", próbka TUTAJ). Na drugą nóżkę: selfiemuseum, którego ekspozycje służą do robienia sobie fajnych zdjęć i atrakcyjnych selfie, np. w wannie z kwiatami albo na jednorożcu (tego typu obiekty powstają też w Polsce). Do tego Barbiecore, trend w świecie mody inspirowany... lalką Barbie.
Co myślicie o tegorocznej liście? Jakieś słowo Was zaskoczyło a może już słyszeliście je po szwedzku albo w innych językach? Chcielibyście zabrać jakieś słowo ze sobą do polszczyzny?
Nasz roczny projekt Elfy i trolle. Podcast o Północy właśnie dobiega końca. W dwunastu odcinkach Emiliana, Ania, Kinga i Agnes przybliżyły Wam mniej znane legendy i opowieści ludowe z trzech krajów nordyckich: Islandii, Wysp Owczych i Norwegii. Poza elfami i trollami, opowiadałyśmy również o czarach, miłości, kobiecie-foce, topielcach i innych mniej oczywistych postaciach z nordyckiego …
Czytaj dalej Świąteczne polecajki filmowe
Artykuł Świąteczne polecajki filmowe pochodzi z serwisu .
Fuglafjørður1, Fugloyarfjørður2 – dwa małe napisy na błękitnym tle na mapie kilkunastu kropek zagubionych gdzieś na północnych morzach. Dwie niewinne litery – ø oraz e – stały się 81 lat temu przyczyną morskiej tragedii w czasie II wojny światowej. Niniejszy wpis jest fragmentem książki „Farerskie kadry”. Brytyjski parowiec SS Sauternes, niedostosowany do wymagających warunków panujących […]
Artykuł Tragiczna pomyłka pochodzi z serwisu Farerskie kadry.
W dobie instagramowych „podróżników” należałoby przypuszczać, że wszystkie miejsca na Wyspach Owczych zostały już dawno opisane i otagowane. Nic bardziej mylnego. Nadal na archipelagu znaleźć można, czekające na odkrycie, internetowe biały plamy. Jednym z takich miejsc jest niewątpliwie osada Válur. Zaciszna ulicówka, skryta przy drodze krajowej nr 21 schodzącej ku znacznie większej Vestmannie. Wiodące portale […]
Artykuł Válur pochodzi z serwisu Farerskie kadry.
W środę, 30 listopada o godz. 17:00 w kawiarni Hús máls og menningar w Reykjavíku odbędzie się na spotkanie promocyjne książki Ewy Marcinek “Polishing Iceland”. W październiku tego roku miałam przyjemność poprowadzić dyskusję towarzyszącą spektaklowi Islandia polerowana podczas festiwalu Kierunek: Islandia w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Spotkanie odbyło się z udziałem reżyserki przedstawienia, Pálíną Jónsdóttir oraz …
Czytaj dalej Premiera “Polishing Iceland”
Artykuł Premiera “Polishing Iceland” pochodzi z serwisu .
18 listopada w Muzeum Narodowym w Warszawie otwarto “Przesilenie. Malarstwo Północy 1880–1910”, pierwszą w Polsce i Europie Środkowej wystawę sztuki nordyckiej przełomu XIX i XX wieku. Jestem pewna, że jest to najważniejsza wystawa roku, a może i nawet dziesięciolecia! Wystawa jest owocem współpracy warszawskiego Muzeum Narodowego z Muzeum Sztuki w Göteborgu. Współpraca ta zaczęła się …
Czytaj dalej Przesilenie: sztuka Północy w MNW
Artykuł Przesilenie: sztuka Północy w MNW pochodzi z serwisu .
W ostatni weekend listopada czeka nas kolejna, już siódma, edycja Nordic Focus Festival w Gdańsku. Od lat śledzę program festiwalu i od dawna wzdycham, żeby stać się częścią tego wydarzenia. W tym roku to marzenie stanie się rzeczywistością, bo zostałam zaproszona do wygłoszenia wykładu. O czym? Oczywiście o sztuce skandynawskiej! W sobotę 26 listopada o …
Czytaj dalej Nordic Focus Festival 2022
Artykuł Nordic Focus Festival 2022 pochodzi z serwisu .
Albania to niezwykle piękne miejsce, które zachwyca wspaniałymi plażami i zabytkową architekturą. To kierunek, który cieszy się bardzo dużą popularnością wśród innych miejsc w Europie. Szykujesz się do podróży lub marzysz, aby odwiedzić Albanię? Przeczytaj nasz poradnik. Albania – jakie […]
Artykuł Poradnik przed wyjazdem do Albanii pochodzi z serwisu Apetyt na Świat.
Planując ferie z dziećmi, wiele osób zastanawia się, czy zorganizować je samodzielnie, czy może skorzystać z pomocy osób, które znają się na organizacji ciekawych wycieczek. Dodatkowo zastanawia się, czy Polska czy może inne ciekawe kraje świata bądź Europy? W końcu […]
Artykuł Egzotyczne ferie z dziećmi – co wybrać? pochodzi z serwisu Apetyt na Świat.
Zorza polarna jest zjawiskiem, które od lat ciekawi ludzi i sprawia, że udają się oni na północ w celu obserwacji wspaniałych kolorowych pasm światła na niebie. Wiele osób pragnie zatrzymać ten widok, fotografując zorzę. Okazuje się jednak, że konieczne jest […]
Artykuł Jak obserwować i fotografować zorzę polarną? pochodzi z serwisu Apetyt na Świat.
Zorza polarna to jedno z najpiękniejszych zjawisk, jakie może obserwować człowiek. Wiele osób poszukuje informacji o tym, gdzie zobaczyć zorzę polarną, gdyż jest to zjawisko spotykane rzadko na całej naszej planecie. Najczęściej możliwa jest obserwacja w dwóch miejscach, czyli w […]
Artykuł Najlepsze miejsca do obserwacji zorzy polarnej pochodzi z serwisu Apetyt na Świat.
Godland tytuł oryginalny: Vanskabte Land (duń.) / Volaða Land (isl.) reżyseria: Hlynur Pálmason rok produkcji: 2022 Jest koniec XIX wieku. Z fal wynurza się niewielki statek, którym z Danii przypłynął kolejny misjonarz – luterański ksiądz. Pomocnicy wyjmują z łodzi przywiezione przez niego bagaże, on sam jednak niesie na plecach najważniejszą rzecz – aparat fotograficzny. Hlynur Pálmason …
Czytaj dalej Kraj zapomniany przez Boga
Artykuł Kraj zapomniany przez Boga pochodzi z serwisu .
Cmentarzysko starych aut znajdujące się w lesie, na bagnach, gdzie ziemia pokryta jest mchem. Konary drzew wznoszą się ku niebu, dając…
Artykuł Kirkö Mosse Cmentarzysko wraków pochodzi z serwisu NordSide.blog.
Wyspy Owcze nigdy nie miały lądowego połączenia z europejskim kontynentem, tak jak chociażby Wyspy Brytyjskie. Stąd najłatwiej było się tutaj osiedlić ptakom. Wszystkie obecne na archipelagu ssaki dotarły tam z pomocą człowieka.
Spośród trzech dziko żyjących na Wyspach Owczych gatunków ssaków dwa trafiły na niego na gapę. Kicających przedstawicieli trzeciego z nich, w tym jedynym wypadku w pełni celowo, sprowadzono z Norwegii.
Artykuł Z jak zając pochodzi z serwisu Farerskie kadry.
To osuwisko skalne jakich wiele w Norwegii, ale to nie byle jakie osuwisko tylko największe osuwisko skalne północnej Europy. W tym…
Artykuł Gloppedalsura, kamieniołom natury pochodzi z serwisu NordSide.blog.
hotel z filmu Ex Machina
Artykuł Juvet Landscape z Ex Machine pochodzi z serwisu NordSide.blog.
To skalna dziura w kształcie kropli, z widokiem na otwarte morze, którą wyżłobiły potężne fale i piach po epoce lodowcowej.…
Artykuł Brufjellhålane, Brufjell i Sandvika pochodzi z serwisu NordSide.blog.
Do lektury książek non-fiction Katarzyny Tubylewicz zawsze zabieram się z ołówkiem w ręku i zakładkami indeksującymi czekającymi w gotowości. Cenię jej ciekawość świata i otwartość w rozmowach z bohaterami książek. I mam wrażenie, że zadawane przez nią pytania wbrew pozorom nie przynoszą konkretnych odpowiedzi, ale zostawiają czytelnika z kolejnymi znakami zapytania, skłaniają do refleksji czy sięgnięcia po inne publikacje na poruszane tematy.
Po bardzo dobrze przyjętym zbiorze rozmów na temat samotności, Samotny jak Szwed?, Tubylewicz bierze pod lupę tematy z przeciwnego bieguna: miłość i erotykę. Uśmiecham się zresztą pod nosem, myśląc o datach premier obu książek: kojarząca się z chłodem (?) samotność ukazała się w lutym, o miłości na Północy możemy czytać od maja.
[…] być może to prawda, że miłość romantyczna w codziennym życiu jest dziś tak trudna do zobaczenia jak jednorożec w ogrodzie, ale mam wrażenie, że w okolicach sztokholmskiego skärgården (czyli w dosłownym tłumaczeniu ogrodu szkierowego) widziałam ostatnio kilka pięknych jednorożców.
Tytuł Szwedzka sztuka kochania przywodzi mi od razu na myśl film Szwedzka teoria miłości Erika Gandiniego, który był zresztą jednym z bohaterów Samotnego jak Szwed?. Zarówno Gandini, jak i Tubylewicz cytują Henrika Berggrena i Larsa Trägårdha Är svensken människa? (dosł. Czy Szwed jest człowiekiem?):
W Szwecji istnieje wyobrażenie o czystej miłości, o uczuciu, które nie jest zbudowane na wzajemnej zależności, ale którego podstawą jest autonomia jednostek.
Jak w takim razie wygląda miłość w kraju, gdzie tak ważna jest autonomia jednostek i gdzie stawia się na otwartość i tolerancję? Który może kojarzyć się z nieskrępowanym podejściem do nagości i "szwedzkim grzechem", a jednocześnie z chłodem i dystansem? O tym właśnie (i jeszcze wielu różnych rzeczach, bo przecież miłość i seks to bardzo pojemne tematy!) Tubylewicz dyskutuje ze swoimi bohaterami: ludźmi pióra i nauki, pochodzącymi z obu stron Bałtyku, postaciach o znanych nazwiskach, jak i tych bardziej anonimowych. Spotyka się z parami, rodzinami albo rozmawia w cztery oczy. Przeczytamy tu wywiady z autorami książek Agnetą Pleijel i Maciejem Zarembą, Manuelą Gretkowską i Piotrem Pietuchą, Leną Andersson, Hermanem Lindqvistem i Lilianą Komorowską-Lindqvist oraz Erikiem Adelsohnem; z psycholożką i seksuolożką Tanją Suhininen, literaturoznawczynią Małgorzatą Anną Packalén Parkman, a także z Marcusem, Jonasem i Nilsem, Lindą, Erikiem i Hampusem, Alicją i Kamilą, Katrin, Bingo i Alexem. Nie ma tu chyba tematów tabu: wywiady dotyczą tantry i celibatu, miłości po miłości, monogamii i poliamorii, związków tęczowych i queerowych, różnego rodzaju rodzinnych konstelacji czy związków, w których pojawiają się różnice kulturowe i różnice wieku. A jeśli jeszcze Wam mało, możecie jeszcze na własną rękę zajrzeć do przywoływanych w Szwedzkiej sztuce kochania książek, obejrzeć serial Bonusfamiljen, albo podpatrzeć, jak swoje życie prywatne w mediach społecznościowych pokazuje Camilla Läckberg.
Chętnie wyławiałam fragmenty dotyczące języka - o tym, jak zwracają się do siebie zakochani i że szwedzkie lilla gumman, dosłownie: mała staruszko, nie brzmi może tak uroczo po polsku. Że jag tycker om dig (lubię cię) może być wyznaniem miłości, a do mówienia "nie" Szwedzi mają inny repertuar słów niż tylko nej. O poczuciu dyskomfortu (att vara obekväm). I pojemności czasownika umgås - spędzać ze sobą czas, bywać ze sobą.
Wprawdzie w poprzednich książkach autorka też zwracała uwagę na różnice dzielące Szwecję i Polskę, mam jednak wrażenie, że przez dobór rozmówców, wspomnienia autorki czy odniesienia literackie w Szwedzkiej sztuce kochania są one najbardziej wyraźne momentami wręcz dotkliwe - dla autorki i jej bohaterów. Choć jak mówi w wywiadzie Maciej Zaremba:
Moim zdaniem różnica nie polega naprawdę na tym, co się robi, ale jak i co się o tym mówi.
A może właśnie nie mówi? I jak w ogóle opowiadać o tych rozmaitych rodzinnych i związkowych konstelacjach, kiedy zależy nam na tym, by je normalizować, a nie podkreślać ich inność, egzotyczność i może jakąś kontrowersyjność? Jestem bardzo ciekawa, co z rozmów w Szwedzkiej sztuce kochania najbardziej będzie poruszać czytelników w Polsce. To właśnie jedne z tych znaków zapytania, które zostały mi po lekturze. Czytajcie i zbierajcie swoje.
PS Zajrzyjcie na szwecjoblogowy fanpage na Facebooku, możecie zdobyć swój egzemplarz książki!
"Nadmorski klimat to idealne miejsce na świeży powiew skandynawskiego myślenia" - tak piszą organizatorzy Festiwalu Filmów Skandynawskich w Darłowie, najstarszego cyklicznego wydarzenia artystycznego o takim charakterze w Polsce. "Turystyczna rola miasta świetnie kooperuje z kulturalnym charakterem Darłowa" - piszą dalej organizatorzy. Potwierdzam, sprawdziłam na sobie. FFS to świetny pomysł na urlop - najpierw morze, piasek, ryba na obiad i gofry na deser, czytanie książek na plaży, a wieczorami oglądanie skandynawskich filmów w ciemnej kinowej sali. Brzmi jak plan idealny!
Tegoroczna edycja potrwa od 13 do 17 lipca. W oficjalnym otwarciu 22. Festiwalu Filmów Skandynawskich wezmą goście honorowi: reżyserka Charlotte Sieling oraz Ambasador Królestwa Danii w Polsce Ole Toft. Czekają nas nie tylko seanse w kinie "Bajka", ale i projekcje plenerowe, a także występy muzyczne czy spotkania z ludźmi kina. W programie filmy dla dzieci, młodzieży i dorosłych, a do tego niezła mieszanka gatunkowa. Niektóre filmy zobaczymy przedpremierowo. Szwecjoblog po raz kolejny z dumą i radością dołącza do grona patronów medialnych tego wydarzenia.
Pełen program festiwalu znajdziecie na stronie FFS oraz na Facebooku, a ja jak co roku prezentuję kilka kilka punktów programu (nie tylko szwedzkich), których moim zdaniem nie można przegapić - tym bardziej, że wstęp na seanse jest wolny!
Aniara / reż. Pella Kagerman, Hugo Lilja / 2018 / Dramat, Sci-Fi
Tytułowa Aniara to jeden ze statków kosmicznych ewakuujących ludzi z Ziemi na Marsa. Niedługo po wystartowaniu w kierunku nowego domu, zbacza z obranej drogi. Po pewnym czasie pasażerowie na pokładzie zdają sobie sprawę, że już nigdy nie opuszczą tego statku, a jedyną odskocznią trzymającą jeszcze ludzi przy życiu jest miejsce, gdzie mogą doświadczać wspomnień z dawnej pięknej, zielonej Ziemi. Film na motywach poematu (!) szwedzkiego noblisty, Harry’ego Martinssona z 1956 roku (!) o tym samym tytule. Na ten seans czekam chyba najbardziej!
O nieskończoności / reż. Roy Andersson / 2019 / Dramat, surrealistyczny
Tu wystarczyłoby w zasadzie tylko powiedzieć: "Roy Andersson". Można spodziewać się niespiesznego kina, epizodów pełnych absurdów i melancholii. Film zapowiadany jest jako "oda i lament", które "prezentują kalejdoskop tego, co ludzkie, oraz nieskończoną historię wrażliwości istnienia". No właśnie. Cały Roy Andersson.
Margrete: Queen of the North / reż. Charlotte Sieling / 2021 / Dramat historyczny /
Filmowe przedstawienie postaci królowej Małgorzaty, która stworzyła sojusz państw skandynawskich i sprawuje rządy jako niekoronowana regentka poprzez adoptowanego syna Eryka. Film w reżyserii Charlotte Sieling, która będzie gościem Festiwalu. W tytułowej roli Trine Dyrholm.
Lato Muminków / reż. Maria Lindberg / 2008 / Animacja, familijny/
Pamiętniki Tatusia Muminka /reż. Ira Carpelan, Jakub Wroński / 2021 / Animacja, familijny
Bohaterów książek Tove Jansson chyba nie trzeba nikomu przedstawiać. W programie festiwalu znalazły się dwie muminkowe kukiełkowe animacje dla młodszych widzów: Lato Muminków - tę część, kiedy przychodzi powódź, a rodzina Muminków znajduje schronienie u pewnej wielbicielki teatru - oraz przedpremierowo Pamiętniki Tatusia Muminka - opowieść o jego niezwykłych przygodach z dzieciństwa i młodości.
Comedy Queen / reż. Sanna Lenken / 2022 / Dramat
Słodko-gorzka, śmieszno-smutna adaptacja kapitalnej powieści dla młodzieży o tym samym tytule autorstwa Jenny Jägerfeld (w Polsce wydało ją wydawnictwo Stara Szkoła, a ze szwedzkiego przełożyła Patrycja Włóczyk). Jak pisze dystrybutor: "Comedy Queen to cudowna opowieść o miłości, odwadze, tęsknocie, żałobie i śmiechu. Wzruszająca, zabawna, doskonała. To film podczas którego w jednej minucie parskacie śmiechem, a w kolejnej zalewacie się łzami". Film zdobył Kryształowego Niedźwiedzia na Berlinale 2022.
Najgorszy człowiek na świecie / reż. Joachim Trier / 2021 / Komedia romantyczna
Film nominowany do Oscarów, nagród BAFTA, Europejskiej Nagrody Filmowej i Cezara. Aktorka pierwszoplanowa Renate Reinsve zdobyła za niego Złotą Palmę w Cannes. "The Guardian" pisze, że Najgorszy człowiek na świecie stanie się klasykiem, a "Screen Daily", że takiej komedii romantycznej jeszcze nie było. No to będzie trzeba się przekonać!
Munch: miłość, duchy, wampirzyce / reż. Michele Mally / 2022 / Dokument
W Oslo niedawno otwarto nowe muzeum Edvarda Mucha oraz nowe Muzeum Narodowe. Munch: miłość, duchy, wampirzyce to okazja do spojrzenia na sztukę tego artysty bez ruszania się z kinowego fotela i - jak się spodziewam - ciekawe urozmaicenie festiwalowego programu.
Oprócz seansów filmowych w programie jest też spotkanie z reżyserem i scenarzystą Magnusem von Hornem, laureatem Złotego Żuka, Złotych Lwów i Paszportu "Polityki", znanym z takich filmów jak Intruz czy Sweat. Pojawią się też akcenty muzyczne: koncert coverów norweskiego zespołu a-ha (w nawiązaniu do seansu filmu dokumentalnego A-ha: the movie), a także koncert zespołu Lawaai, a jako oprawę wizualną oglądać będziemy islandzki wulkan Fagradalsfjall.
Co zaintrygowało Was najbardziej?
I co najważniejsze: kto z Was wybiera się do Darłowa?
Dawno żadna książka nie przypadła mi do gustu tak jak "Magik i Złodziejka" Anniiny Mikamy (Taikuri ja taskuvaras, tłum. S. Musielak), wydawnictwa Dwukropek. Szczerze, nie ma tutaj nic, co by mi się nie spodobało. Był klimat, który lubię, magia i tajemnica, intrygująca historia i zwroty akcji. Ale od początku...
![]() |
Pixabay |
Zimowe Helsinki, rok 1890. Końcówka XIX wieku, czas innowacji i postępującej industrializacji. Mina, nastolatka, która pomimo swojego młodego wieku posiada już solidny bagaż doświadczeń. Choć pochodzi z zamożnej rodziny, po śmierci ojca, a później matki, ląduje na na ulicy. Mieszka w starej drewutni, w szemranym towarzystwie kanciarzy i zbirów. Aby przeżyć, musi kraść, i w tym "fachu" jest już całkiem niezła. Pewnego dnia okrada przystojnego młodzieńca, Toma. Skradziona mu rzecz okazuje się nie być zegarkiem, ale urządzeniem dziwacznym i dość skomplikowanym, jak na owe czasy. Tom, ku zaskoczeniu Miny, proponuje jej posadę opiekunki nad starszym i niepełnosprawnym, pochodzącym z Polski, profesorem Worowskim. I tak, wraz z zamieszkaniem w ogromnym domu profesora, rozpoczyna się seria przygód Miny.
Tom to magik, iluzjonista. Potrafi oczarować widownię swoimi sztuczkami, popisowo łapie w locie kule. To także wybitny wynalazca, inżynier, który swoje umiejętności techniczne sprytnie wykorzystuje podczas iluzjonistycznych pokazów. Jak mówił o nim profesor, to chłopak, który urwał się z księżyca. Konstruuje przedziwne machiny, mechaniczne ptaszki nagrywające dźwięk, poruszające się zabawki, a jego najbardziej zaawansowanym dziełem jest... android. Jego myśl technologiczna wyprzedza epokę o wiele wiele lat, przez co budzi niemały zachwyt ówczesnego towarzystwa, choć nie brakuje też słów krytyki. Rozwój techniki fascynuje wielu, ale też rodzi wiele wątpliwości. Czy maszyny mogą samodzielnie myśleć? Czy mają dusze? To z kolei prowadzi do dalszych pytań natury filozoficznej - co to w ogóle znaczy być człowiekiem? Czy Cynowy Żołnierzyk, stworzona przez Toma maszyna o ludzkim wyglądzie, która "uczy się" sama myśleć, może być za takiego uznana? Idąc dalej, co jeśli budowa takich maszyn się upowszechni i co jeśli się one zbuntują? Autorka porusza te kwestie, zachęcając niejako do dalszych przemyśleń.
Wracając do głównych bohaterów: Mina to dziewczyna rezolutna, silna, ale też wrażliwa, spragniona miłości. Z kolei Tom jest wyważony, trochę zdystansowany, skrywa wielką tajemnicę. Profesor, jakby dla kontrastu, szorstki, czasem wręcz gburowaty, choć także niepozbawiony niedopowiedzeń. Dobór bohaterów to już niezła mieszanka. Do tego teatr Toma i stworzona przez niego dżungla, wprowadza bardzo specyficzny, może wręcz dziwaczny, nastrój. A wszystko to osnute dużą dawką tajemniczości. Niewyjaśniona śmierć ojca Miny, niejasna przyczyna niepełnosprawności profesora, niepojęty geniusz Toma, to sekrety, które "Magik i Złodziejka" kartka po kartce odkrywa przed swoim czytelnikiem. Magia splata się tu z kryminałem, intryga z iluzją, wątki sensacyjne z fantastyką. Mikama serwuje klimatyczną i wciągającą opowieść, pełną wartkiej akcji i momentów zaskoczenia.
Jest to z założenia książka kierowana do nastoletnich czytelników, ale warta uwagi także starszych. Nie tylko dla intrygującej historii, ale także wyłaniających się spod niej pytań wręcz filozoficznych. Autorka przedstawia opowieść na kanwie Helsinek z XIX wieku, przywołując wiele autentycznych miejsc, choć jak sama przyznaje w posłowiu, czasem nagina rzeczywistość tak, by bardziej wpasować ją w swoją opowieść.
A jest to opowieść o niezwykłym klimacie. Pięknie zarysowane sceny, ciekawa narracja i język nawiązujący do zamierzchłej epoki, który wydaje mi się został doskonale oddany w polskim tłumaczeniu. Za polską wersję "Magika..." odpowiada Sebastian Musielak, tłumacz nota bene znany również z przekładu innych fińskich powieści młodzieżowych. Okładka, niczym kropka nad i, w wersji polskiego wydania świetnie podkreśla nastrój.
Mikama funduje czytelnikowi niezmiernie przyjemną podróż w czasie, do XIX-wiecznych Helsinek, pełną fascynujących przygód i ciekawych postaci. "Magika i Złodziejkę" polecam każdemu, kto lubi powieści nieoczywiste, w klimacie tajemnic usnutych na przestrzeni epok, okraszonych magią i iluzją. Jest to pierwsza część trylogii Mikamy. Na przekłady kolejnych części czekam z ogromną niecierpliwością!
Książkę do recenzji otrzymałam od wyd. Dwukropek. Kiitos!
"Czasami niebo spada na głowę, czasami ziemia osuwa się spod nóg". To jeden z moich ulubionych cytatów z "Rzeczy, które spadają z nieba", autorstwa Selji Ahavy (Taivaalta tippuvat asiat, tłum. J. Polanowska), książki, która niedawno ukazała się nakładem wyd. Relacja. Ot tak, inicjują się nowe wydarzenia, nowe ścieżki, z prostej drogi w skomplikowany labirynt. Jeden przypadek może zupełnie zmienić tok zdarzeń. Bo rzeczy spadają z nieba znienacka. Tak, jak pioruny, albo bryła lodu w letni dzień na matkę Saary, która właśnie miała zrobić z opon ogródek na truskawki.
![]() |
Pixabay |
To, że historia opowiedziana w "Rzeczach..." będzie oryginalna, wiemy od początku. Większość z nietypowych przypadków, przytrafiających się bohaterom, jest już bowiem wypisana na okładce. Z niej także dowiadujemy się, że Ahava jest jedną z najbardziej lubianych fińskich powieściopisarek. Czytając książkę, przekonamy się dlaczego.
"Czasami niebo spada na głowę, czasami ziemia osuwa się spod nóg. Czasami dopada nas tak niepojęte szczęście, że trudno z nim dalej żyć. Czasami coś się wydarza - tylko jeden jedyny raz - ale przez resztę życia człowiek się zastanawia dlaczego. Czasami nie dzieje się nic i człowiek również przez resztę życia zastanawia się dlaczego."
Autorka podchodzi do swoich bohaterów z dużą dozą empatii. Główną postacią jest wspomniana już Saara, dziewczynka, która mimo młodego wieku, cechuje się zupełnie niedziecinnym spojrzeniem na świat. Jest nietuzinkowa, wrażliwa, może być postrzegana jako dziecko dziwaczne. Chciałaby być brana bardziej na poważnie, ale ze względu na wiek, przez większość ludzi nie jest. Śmierć matki rozpoczyna nowy rozdział w życiu dziecka. Smutek, tragedia, zmiana zamieszkania, zimno pustych pokoi, ciepło płynące ze wspomnień o niej - mozaikowe, drobiazgowe, codzienne, ale ujęte w niezwykły sposób.
Jest też Pekka, ojciec Saary, który załamany po stracie żony próbował, wręcz maniakalnie, zrozumieć "dlaczego". W historii poznajemy także Annu, siostrę Pekki, która po wygraniu głównej nagrody w loterii kupiła duży stary dwór, owce, i zajęła się wytwarzaniem rzeczy z wełny. Po ponownym wygraniu na loterii, sytuacja jednak przestaje mieć się tak kolorowo i nad Annu zawisa duża szara chmura. Taki nadmiar szczęścia okazuje się dla kobiety zbyt ciężki. "Życzę Pani szczęścia w życiu. Tylko nie za wiele szczęścia, żeby dało się je unieść." - napisała do Annu Mary, żona Hamisha, człowieka, którego cztery razy raził piorun. Te życzenia, choć kierowane do ciotki Saary, są na tyle uniwersalne, że można by pokusić się o podejrzenie, czy aby autorka nie kierowała ich do wszystkich swoich czytelników, przywołując nieco na myśl szwedzki koncept lagom.
Historie snute w książce, choć podszyte smutkiem i tragedią, dziwaczne i nieprawdopodobne, opowiedziane są w atmosferze ciepła, sympatii, zrozumienia. Podobało mi się to, tak samo jak opisany dywan, który Annu utkała dla dziewczynki na jej urodziny. Z kawałków starej garderoby Saary, zbierał przeżycia, wspomnienia. Prawie pod koniec książki pojawia się jeszcze jedna postać. Krista, nowa partnerka Pekki. Jej narracja podobała mi się najmniej. Była, jak dla mnie nieco zbyt szorstka. Ale, tak jak w utkanym dywanie, choć niektóre fragmenty są szorstkie, to ogólnie dywan ociepla i niejako uspokaja. Takie też miałam ogólne wrażenia czytając "Rzeczy...". Mimo, że nie brakowało w niech tematów trudnych, historia opowiedziana jest spokojnie, z uważnością i wrażliwością Saary, pełna osobliwych zdarzeń i nietuzinkowych spostrzeżeń. Sposób narracji jest bardzo obrazowy. I tak na przykład, czytając historię o duchu krającym kołdrę dziewczynki niemal słyszałam zgrzyt nożyc, a przy opowieści o Annu w swojej pracowni prawie czułam jak trzymana w dłoniach książka zamienia się w mokrą, ciepłą i zamydloną wełnę.
"Rzeczy..." tłumaczyła Justyna Polanowska, której należy się słowo uznania. Książkę czyta się bardzo "miękko", i to jest duży plus.
*
Książkę do recenzji otrzymałam od wyd. Relacja. Kiitos!
Na wstępie od razu muszę znaznaczyć - nie mam zielonego pojęcia o Formule 1, w ogóle mnie ten sport nie interesuje. O Kimmim Räikkönenie wiem tyle, że jest fińskim kierowcą F1 i nigdy się nie uśmiecha. "Kimmi Räikkönen jakiego nie znamy" to oficjalna biografia kierowcy. Autorem jest Kari Hotakainen, dziennikarz, który również tak jak ja zbyt wiele pojęcia o F1 nie miał.
Tytuł książki sugeruje, że intencją autora było dać nam poznać prawdziwego Kimiego, Kimiego jakiego nie znamy. I to Hotakainen próbuje robić - więcej jest w książce opisów życia prywatnego i historii, więcej czasu spędzimy z rodzią i przyjaciółmi Kimiego, niż w jego kokpicie czy na dyskusjach o sporcie. Fakt, poznajemy też sportowe historie Kimiego, ale to nie one są na pierwszym planie. Domowe pielesze, spotkania z przyjaciółmi, prywatna strona kierowcy - to tutaj główny wątek. Mam wrażenie, że Hokainen próbuje przedstawić inne oblicze Icemana, ale pudłuje, bo moim zdaniem Kimi jest sobą zawsze. Przynajmniej ten Kimi z książki - zawsze wydaje się wyważony. Niezależnie czy w domu, czy udzielając wywiadu.
Narracja Hotakainena przeszkadzała mi w czytaniu, jakkolwiek dziwnie to zabrzmi. Przede wszystkim było tutaj dużo suchych faktów, choć fakty te dotyczą ekscytujących zdarzeń, poziom ekscytacji jest średni. Czułam też, że autor sili się momentami na pisanie z humorem. Poza tym, opowieść jest miejscami patchworkowa, brakuje w niej chronologii i często zdarzyło mi się w czytaniu tracić wątek.
Być może książka nie wywarła na mnie wielkiego wrażenia z powodu braku zainteresowania F1. Lubię czytać biografię, ale ta ewidentnie nie trafiła w moje gusta. Faktem jest, że pozycja ta zdradza historie z życia sportowca, więc jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć czegoś więcej o Kimmim, powinien tę pozycję rozważyć. Fanów zapewne ucieszy też całkiem pokaźny zbiór zdjęć Kimmiego z jego prywatnego archiwum.
Książkę otrzymałam od Wydawnictwa Zysk. Kiitos!
Jednym z moich głównych zainteresowań jest język fiński i Finlandia - to wiecie. Czego nie wiecie, to to, że po godzinach interesuję się także rękodziełem różnego rodzaju. Ostatnio jest nim także makrama. Jestem wyplataczem o dość małym stażu (niecały rok), a na swoim koncie mam dopiero kilka gotowych plecionek. Gdy tylko dowiedziałam się o polskiej premierze książki Susanny Uusitalo "Domowe makramy. 20 pięknych projektów z podstawowych węzłów" (Kodin helpot makrameet), wiedziałam, że to coś, co muszę wypróbować.
Jak przyznaje sama Susanna, z makramą miała dość ograniczoną styczność, a w temat zaplatania zagłębiła się bardziej podczas pisania zleconej jej książki. Było to o tyle pocieszające, że nie trzeba dużego doświadczenia, by stworzyć coś ładnego. Na początku poradnika autorka zebrała instrukcje wyplatania kilku najbardziej podstawowych węzłów. Instrukcje są krótkie, dopełnione zdjęciami. Myślę, że dodatkowym ułatwieniem byłoby użycie dwóch kolorów sznurka na zdjęciach, albo strzałek tak, by jeszcze wyraźniej wyjaśnić zaplatanie.
W dalszej części książki znajduje się 20 makram do domowego użytku, w tym np. wiszące doniczki, mały bieżnik i ozdoby naścienne. Każdy wzór opatrzony jest estetycznym zdjęciem oraz spisem potrzebnych materiałów. Wyjaśniając poszczególne wzory autorka używa nazw węzłów zaprezentowanych wcześniej. Warto jest je od początku zapamiętać, tak, by nie musieć wracać co chwilę do początku książki.
Przetestowałam jeden ze wzorów zaproponowanych przez Uusitalo. Jak mi poszło, pozostawiam do Waszej oceny.
![]() |
Makrama ze strony 47. |
![]() |
Moje wykonanie. |
Różnica jest nie tylko w kolorze, ale oczywiście nie świadczy to na minus dla zamieszczonych w książce instrukcji. Tutaj akurat mogłam zawieść ja i to jak poradziłam sobie z instrukcjami na papierze. Po tym doświadczeniu zdałam sobie sprawę, że dla mnie ta forma przekazywania wiedzy o splotach nie jest najlepsza. Choć czytałam instrukcje kilka razy, niektóre było mi ciężko pojąć. Starałam się jednak skrupulatnie wykonywać wszystko krok po kroku. Co dziwne, przy tym wzorze autorka nie podała grubości użytego sznurka, instrukcje do innych wzorów posiadają jednak takie info.
Plusem jest cena książki i ładne, estetyczne wydanie. Z drugiej strony, makrama zaprezentowana na okładce polskiej edycji pochodzi z Shutterstocka, co moim zdaniem nie powinno mieć miejsca. Sięgając po poradnik kierujemy się także okładką. Odczułam niemałe rozczarowanie nie mogąc znaleźć tutoriala zaplatania okładkowej makramy, bo bardzo mi się ona spodobała. Dla porównania, na okładce fińskiego wydania widnieje leżak, który autorka w książce opisuje.
Moim zdaniem zaplatanie na podstawie statycznych zdjęć jest dużym wyzwaniem dla osób zaczynających przygodę z makramą (i tak jak ja - mających najwyraźniej problem z wyobraźnią przestrzenną :)). Na zdjęciach nie widać ruchu, trzeba się trochę wysilić, by zauważyć na czym polega konkretny krok i jak do niego dojść. Dla zupełnie początkujących poleciłabym raczej dobre tutoriale wideo (najlepiej oglądane w spowolnieniu), na których widać każdy ruch. Osoby, które już znają podstawowe zasady łatwiej poradzą sobie z instrukcjami na papierze i tym właśnie poleciłabym książkę Uusitalo jako źródło dodatkowych i ciekawych inspiracji.
Książkę na język polski przełożyła Agata Słabuszewska z Kolektywu Tłumaczy Literatury Fińskiej KIRJA.
*
Egzemplarz do recenzji otrzymałam od Wyd. Słowne (daw. Burda Książki)
![]() |
Pixabay |
![]() |
Pixabay |
![]() |
Pixabay |
Twierdza Genueńska w Sudaku jest najlepiej zachowanym w basenie Morza Czarnego zabytkiem z czasów średniowiecznej Republiki Genueńskiej. Zbudowali ją na skalistym brzegu morskim konsulowie genueńscy w latach 1371 – 1469. Historia umocnień w tym miejscu zaczyna się tak naprawdę w […]
Artykuł Twierdza Genueńska pochodzi z serwisu Apetyt na Świat.
Wiecie już pewnie, że bardzo lubię zwiedzanie z literaturą zamiast książkowego przewodnika. W Ystad odwiedzałam miejsca związane z Kurtem Wallanderem i Henningiem Mankellem (poczytacie TUTAJ), we Fjällbacce musiałam znaleźć kilka miejsc związanych z serią Camilli Läckberg (poczytacie TUTAJ), a na pewne miejsca w Lundzie starałam się spojrzeć ponownie oczami bohaterki autobiograficznej powieści Agnety Pleijel (poczytacie TUTAJ). Na Szwecjoblogu w gościnnym wpisie na spacer po Helsinkach śladami Tove Jansson zabrała nas Ania (wpis TUTAJ), a dziś Agata zaprasza do Sztokholmu, do odwiedzenia miejsc związanych z Astrid Lindgren.
Agata jest wielką miłośniczką autorki i jej twórczości - o pisarce i stworzonych przez nią bohaterach opowiada z ogromnym entuzjazmem, znajomością szczegółów i mam wrażenie, że mogłaby to robić bez końca. Zajrzyjcie na jej instagramowy profil: dziewczyna_wloczykija - znajdziecie tam sporo Astrid, Pippi, Muminków, literatury z krajów nordyckich i nie tylko. Tymczasem przenosimy się do wspominkowego, grudniowego jeszcze Sztokholmu!
Dzięki biografii Astrid Lindgren autorstwa Margarety Strömstedt możemy nie tylko poznać krainę Småland, z której pochodziła pisarka, i jej rodzinne strony Näs i Vimmerby, ale także Sztokholm, w którym spędziła większość swojego życia. A dzięki biografii autorstwa Jensa Andersena możemy jeszcze więcej dowiedzieć się o niełatwych początkach autorki w Sztokholmie. Nie wyobrażam sobie być w Sztokholmie i nie zajrzeć do chociaż kilku miejsc wspomnianych w książce.
Dobrym punktem wyjścia do tego spaceru jest Sankt Eriksplan, gdzie swobodnie dojedziemy sztokholmskim metrem. To tutaj, pod numerem 5, mieszkała Astrid Ericsson z kilkoma innymi dziewczynami. Do tego mieszkania przywiozła swojego syna Lassego, po tym jak odebrała go z Kopenhagi.
Z Placu Świętego Eryka można zejść na Vulcanusgatan, która krzyżuje się z Atlasgatan. Przy tej drugiej ulicy mieszkała panna Astrid Ericsson, natomiast przy Vulcanusgatan 12 mieszkała Astrid Lindgren ze swoim mężem Sturem i synem Lassem, a później jeszcze z córką Karin.
Z Sankt Eriksplan możemy przejść do Vasaparken – parku Wazów, który wielokrotnie pojawia się w obu biografiach. Astrid często bywała w tym parku, zabierała ze sobą dzieci, kiedy były małe, spotykała się tam z przyjaciółmi. Warto wspomnieć, że bez tego parku nie byłoby Pippi Pończoszanki. Początkowo historie o najsilniejszej dziewczynce na świecie były opowiadane Karin i jej przyjaciołom. Astrid, idąc zimą przez Vasaparken, poślizgnęła się i skręciła kostkę, co zmusiło ją do pozostania w mieszkaniu. W tym czasie postanowiła spisać przygody Pippi i stworzyła dwa maszynopisy – jeden jako prezent urodzinowy dla Karin, a drugi został wysłany do wydawnictwa Bonniers. Jak potoczyła się ta historia, można przeczytać tutaj.
Po drugiej stronie parku znajduje się ulica Dalagatan i dla mnie najważniejsze miejsce, które odwiedzam podczas każdej wizyty w stolicy Szwecji. Pod adresem Dalagatan 46 Astrid Lindgren mieszkała od 1941 roku aż do swojej śmierci w 2002 roku. W tym mieszkaniu pisała i stenografowała swoje książki i stworzyła postacie, które zyskały popularność na całym świecie. Okna nad markizą po prawej stronie drzwi, to właśnie okna mieszkania pisarki na pierwszym piętrze z widokiem na Vasaparken.
Mieszkanie nie jest muzeum i nie należy do miasta, ale dzięki uprzejmości rodziny Astrid jest udostępnianie turystom i można kupić bilet na oprowadzenie po mieszkaniu razem z przewodnikiem z kilkunastoosobową grupą. Aktualnie niestety nie jest to możliwe, ponieważ planowany jest remont i nie wiadomo kiedy się zakończy. W zamian Stowarzyszenie Astrid Lindgren (Astrid Lindgren-sällskapet) oferuje ok. dwugodzinne spacery z przewodnikiem po Vasastan. A samo mieszkanie można zwiedzić wirtualnie pod tym linkiem.
Niedaleko od mieszkania Astrid znajduje się Tegnérgatan (ulica Tegnéra) i Tegnérlunden (skwer Tegnéra), w którym możemy zobaczyć pomnik pisarki. Astrid przechodziła tamtędy w drodze do pracy w wydawnictwie Raben&Sjögren, którego siedziba znajdowała się pod adresem Tegnérgatan 28. Przechodząc przez park, zobaczyła samotnego chłopca na ławce w parku o zmroku. Ten widok był inspiracją do powstania książki Mio, mój Mio. Sam skwer również zostaje wspomniany w książce, tam Bosse znajduje ducha uwięzionego w butelce, który później zabierze go do Krainy Dalekiej, gdzie pozna swoje prawdziwe imię i ojca. Jest to jedna z moich ulubionych książek autorstwa Astrid, o której napisałam tutaj.
Kolejne miejsce warte odwiedzenia, nie tylko ze względu na Astrid, bo zdjęcia regularnie pojawiają się w sieci, to miejska biblioteka publiczna przy ulicy Sveavägen. Astrid korzystała z tej biblioteki i w biografii znajdziecie opis historii, jak Astrid popłakała się, nie mogąc skorzystać z zasobów biblioteki podczas swojej pierwszej wizyty. Biblioteka może wyglądać z zewnątrz niepozornie, ale wystarczy przejść kilka metrów do środka, żeby oniemieć ze zdumienia, ponieważ biblioteka jest okrągła.
Warto pojechać do centrum miasta na ulicę Hamngatan naprzeciwko Kungsträdgården. Kiedy Astrid Ericsson przyjechała do Sztokholmu podjęła naukę w szkole dla sekretarek Bar-Lock, która znajdowała się w budynku przy Mäster Samuelsgatanza Nordiska Kompaniet. W tej szkole nauczyła się stenografii i pisania na maszynie. Zdobyte umiejętności wykorzystywała nie tylko w pracy, ale również przy tworzeniu kolejnych książek.
A skoro już jesteśmy w centrum, to nie pozostaje nic innego jak wsiąść do tramwaju nr 7 i ruszyć na wyspę Djurgården. Wydaje mi się to najlepsze miejsce na zakończenie spaceru śladami Astrid Lindgren, ponieważ to tutaj znajduje się pomnik Astrid Lindgren i Junibacken - Czerwcowe Wzgórze, czyli Muzeum literatury dziecięcej poświęcone głównie twórczości Astrid Lindgren. Oprócz pisarki na otwarciu była również rodzina królewska, w tym następczyni tronu księżniczka Wiktoria. Junibacken to przede wszystkim kolejka Sagotåget prowadząca przez świat bohaterów książek Astrid, czasem są to makiety, obok których przejeżdżamy wagonikiem, innym razem jesteśmy w ich środku.
Na końcu wysiadamy przed Willą Śmiesznotką, do której można wejść i się pobawić. Dzieciaki szaleją, więc warto odkryć swoje wewnętrzne dziecko i zajrzeć do środka albo zaopiekować się koniem Pippi, który stoi obok. W dalszej części muzeum jest wystawa, która regularnie się zmienia, sklep z książkami i zabawkami z bohaterami szwedzkiej literatury dziecięcej oraz restauracja, w której można zrobić przerwę na fikę, w końcu jesteśmy w Szwecji.
Bibliografia:
Margareta Strömstedt Astrid Lindgren. Opowieść o życiu i twórczości, przeł. Anna Węgleńska, Marginesy, Warszawa 2015
Jens Andersen Żyje się tylko dziś. Nowa biografia Astrid Lindgren, Wydawnictwo Akademickie SEDNO, Warszawa 2021
Przewodnik po Skanii – kolejna część! Macie chęć ruszyć po Skåne poza utartym szlakiem? To już trzecia i jednocześnie przedostania część mojego przewodnika #NieTylkoSztokholm. O co chodzi z tym haszatagiem? #NieTylkoSztokholm to projekt, w którym:Continue reading
Artykuł Przewodnik po Skanii (Skåne), część 3. Gminy S-Y pochodzi z serwisu poFIKAsz?.
Dwudziesty trzeci kwietnia 2014 roku, godzina 20.03 czasu lokalnego. Ozdobiony sylwetką głuptaka Airbus 319 farerskich linii lotniczych przebija się przez watę chmur. Słońce od kilku minut jest już tylko wspomnieniem. Dominująca biel za oknem przeistacza się powoli w szarzyznę, a maszyną oznaczoną rejestracją OY–RCG (kilka lat później otrzyma za patronkę farerską artystkę Elinborg Lützen) zaczyna lekko […]
Artykuł Pierwsze wspomnienie – fragment książki pochodzi z serwisu Farerskie kadry.
Możemy się wiele nauczyć, przyglądając się własnej historii i przeglądając się w niej jak w lustrze. Przy tworzeniu własnego portretu dobrze jest jednak zmienić perspektywę. I to wcale nie musi być bardzo długi dystans, wystarczy spojrzeć przez Bałtyk. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się z polskiej premiery szwedzkiej książki Hermana Lindqvista i z polskiego brzmienia jej tytułu (w oryginale dosłownie: Szwecja - Polska. 1000 lat wojen i miłości).
To publikacja ciekawa z kilku powodów. Przede wszystkim dlatego, że w Polsce tak chętnie pisze, czyta i uczy się o Szwecji, podczas gdy fascynacje mieszkańców kraju po drugiej stronie Bałtyku są jednak inne (na tę asymetrię w blurbie na okładce zwraca uwagę Katarzyna Tubylewicz). Przez Bałtyk czytałam nie tylko jako opowieść o tysiącu lat polskiej, szwedzkiej i polsko-szwedzkiej historii. Była to dla mnie w dużej mierze opowieść, z której wyczytać można, jak kształtuje się nasz obraz własny: jak Szwedzi widzą siebie i jak postrzegają Polskę, ale też co Polacy myślą o sobie samych. Interesujące jest też to, jak generalnie przyglądanie się historii i patrzenie w przyszłość budzą inne skojarzenia i inne emocje w Szwecji i w Polsce. Rozmawiałam o tym między innymi z Niklasem Orreniusem (autorem Strzałów w Kopenhadze) i Wiktorią Michałkiewicz (autorką Kraju nie dla wszystkich), tę samą myśl znalazłam też u Hermana Lindqvista:
Sposób postrzegania historii przez Polaków i Szwedów zasadniczo się różni. Na kartach tej książki można było przeczytać, jak Szwecja i Polska przez tysiąc lat historii czasami się ze sobą zderzały, czasami szły obok siebie, a czasami żyły w zupełnie innych światach. (...) Szwedzi wspominają historię rzadko albo wcale. (...) Natomiast w Polsce historia jest niezwykle żywa i wszechobecna. Niemal co miesiąc świętuje się lub obchodzi rocznicę jakiegoś wydarzenia historycznego. (...) Pamięć kilku naszych szwedzkich tak zwanych królów-bohaterów jest świętowana głównie przez cukierników i dziwaków interesujących się historią. Nasze liny do przeszłości zostały odcięte dawno temu.
Ciekawą postacią jest też sam autor: to szwedzki pisarz i dziennikarz, który przez ponad dwadzieścia lat był zagranicznym korespondentem prasowym. Dzięki temu miał okazję odwiedzić ponad sto państw i mieszkać w jedenastu różnych stolicach. Ma w dorobku sześćdziesiąt siedem tytułów, które sprzedały się w łącznym nakładzie ponad czterech milionów egzemplarzy. Był także prywatnym nauczycielem historii dla następczyni szwedzkiego tronu, księżniczki Wiktorii. Od 2014 roku mieszka z żoną Polką w Warszawie. Książka Przez Bałtyk powstała we współpracy z Lilianą Komorowską-Lindqvist: czytała polskie źródła oraz jak to ujęła w jednym z wywiadów: Herman zrobił ciasto, a ona dorzucała rodzynki.
Podczas lektury nie raz pewnie odkryjemy, czego nie wiemy o sobie nawzajem, ale może i o sobie samych. A co być może najważniejsze, w tej opowieści czytelnie wybrzmiewa myśl, że choć na historię składają się pojedyncze wydarzenia, to tworzą ją przede wszystkim ludzie. A do tego - w przeciwieństwie do tych, których pewnie większość z nas zapamiętała ze szkolnych lekcji historii - bardzo ludzcy! I tak dowiemy się na przykład, że Sygryda Storråda była trochę jak jakaś królewska Pippi Långstrump, król Zygmunt Waza publicznie okazywał żonie oznaki czułości i bawił się z dziećmi na podłodze, co w tamtych czasach raczej było niespotykane.
Herman Lindqvist pisze o Polsce i Szwecji z wielką pasją i sercem do tych dwóch krajów, zajmująco opisuje momenty, gdy ich dzieje się splatały, oraz te, gdy oddalały się od siebie na huśtawce losów. Ale w książce znajdziecie nie tylko opisy epokowych wydarzeń. Nie zabraknie też ciekawostek, także tych językowych, którymi można będzie błysnąć w towarzystwie. No bo czy wiedzieliście, że w okresie II RP w Polsce mieszkało więcej szwedzkich obywateli niż Polaków w Szwecji? Albo że w szwedzkim hymnie nie śpiewa się o Szwecji, a za to w polskim występuje nawiązanie do wojny ze Szwedami (jeśli czytaliście I cóż, że o Szwecji to to akurat pewnie wiecie)? A wpadliście na to, że "szwendanie się" rzekomo może pochodzić od słowa "Szwecja"? Pamiętaliście, że "szwedka" to potocznie kurtka albo kula inwalidzka? No i czy zastanawialiście się kiedyś nad tym że "szwedzkim stołem" można nazwać nawet bufet potraw z woka i sushi albo jak fascynujące dla obcokrajowca może być to, że "w języku polskim uprzejmość można wyrazić zdrobnieniami nawet wobec dorosłych": u fryzjera każą "oprzeć główkę" a w pociągu o "bilecik".
Moim zdaniem to lektura obowiązkowa: i to zdecydowanie nie tylko dla zainteresowanych historią czy studentów skandynawistyki, ale i dla wszystkich, którzy chcieliby spróbować spojrzeć na polską historię oczami Szweda.
Herman Lindqvist (we współpracy z Lilianą Komorowską Lindqvist) Przez Bałtyk. 1000 lat polsko-szwedzkich wojen i miłości (Sverige-Polen. 1000 år av krig och kärlek)
przeł. Emilia Fabisiak, Wydawnictwo Poznańskie 2022
PS Na Facebooku Szwecjobloga ogłosiłam konkurs, w którym do wygrania są zestawy Przez Bałtyk Hermana Lindqvista i I cóż, że o Szwecji mojego autorstwa. Na zgłoszenia czekam do 02.02.2022 do 23.59. Szczegóły w poście: